piątek, 3 kwietnia 2020

Rozdział 1 - Niespodziewane spotkanie...


Minęły dwa miesiące od rozprawy... Dwa miesiące, kiedy nie wiedział, co ma dalej ze sobą zrobić... Przygotowywał się do powrotu do Hogwartu. List już przyszedł, wiedział, co musi kupić, ale ciągle odwlekał wizytę na Pokątnej... Bał się tego, co tam zastanie. Od dwóch miesięcy wciąż rozważał, jak tej Gryfonce udało się go uwolnić...
Nie potrafił zrozumieć, dlaczego się za nim wstawiła. Napisał już kilka listów do niej, ale za każdym razem, gdy miał go wysłać lądowały w kominku... Nie potrafił po tylu latach zwrócić się do niej, jak do koleżanki. Nie po tym jak ją gnębił i prześladował...

Za to jego matka odżyła... Jak tylko pozbyli się Malfoy Manor od razu część pieniędzy przekazała na odbudowę Hogwartu i innych magicznych miejsc. Sama zaangażowała się w pracę charytatywną, założyła fundację dla sierot z czarodziejskich rodzin, ale także dla tych mugolskich. W najbliższym czasie planowała otworzyć ośrodek dla młodych czarodziejów i czarownic, w którym będą mogli spędzać święta czy wakacje.
Żyła pełnią życia i szczęścia. Jedynym jej problemem był syn, który nie potrafił odnaleźć się w powojennej rzeczywistości. Wszystko w co wierzył, wszystkie ideały w jakich był wychowany, runęły jak domek z kart. Narcyza martwiła się o syna i nie wiedziała, co dalej robić. Wiedziała, że zadręcza się, dlaczego bohaterka magicznego świata stanęła w jego obronie... Dlaczego to dzięki niej wyszedł na wolność...
Zastanawiała się, co zrobić by wyciągnąć go z domu przed wyjazdem do szkoły, a w jej głowie powoli zaczął kiełkować wspaniały pomysł...

*********************************************************************************

Hermiona siedziała w swoim pokoju i próbowała wyszykować się na zakupy, na które miała pójść z Ginny. Nie miała na to ochoty, nie miała ochoty spotykać się z Ronem. A chcąc nie chcąc wiedziała, że na pewno będzie on na Pokątnej razem z Harry'm. Ronald do tej pory nie wybaczył jej, że stanęła w obronie Malfoy'a na rozprawie. Uważał, że ten brudny śmierciożerca powinien gnić w więzieniu. Do Harrego nie miał pretensji, dlatego, że to dzięki matce Malfoya udało im się pokonać Voldemorta. Sądził, że Harry w ten sposób spłacił dług wdzięczności wobec Narcyzy. Jednak do Hermiony ciągle miał pretensje. Ciągle ją oskarżał, krzyczał, że broniła kogoś kto popierał śmierć mugolaków, szlam... Nie potrafili się dogadać, zwłaszcza, że ta rozprawa przyczyniła się do ich rozstania, a Ron nadal coś czuł do kasztanowowłosej. Czy gdyby nie stanęła w obronie Malfoya nadal byliby razem? Nikt nie wiedział, dlaczego to zrobiła... Tylko Harry ją poparł i rozumiał jej decyzję... Tylko w ten sposób mogła spłacić dług wobec Malfoya, ale nawet on nie wiedział o jaki dług chodziło... Nagle jakiś głos przerwał rozmyślania dziewczyny.

-  Hermiona no pośpiesz się – krzyczała Ginny z drugiego pokoju – Zaraz powinnyśmy być na Pokątnej. Trzeba zrobić zakupy do szkoły.

-  Już idę – odkrzyknęła dziewczyna wychodząc z pokoju – Musiałam ogarnąć te moje przeklęte włosy.

-  Od kiedy tak przejmujesz się swoim wyglądem? - zaśmiała się rudowłosa przyjaciółka. 

-  Odkąd Prorok Codzienny śledzi i komentuje mój każdy krok – odburknęła Miona – Lepiej chodźmy już na te zakupy.

Dziewczyny teleportowały się w pobliżu Dziurawego Kotła. Przeszły szybciutko przez pub, aby nie wzbudzać znów zainteresowania ich pojawieniem się. Hermiona miała dosyć tego, że każdy chciał z nią porozmawiać, być blisko niej. Uważała, że nie zrobiła nic nadzwyczajnego. Pomogła przyjacielowi, pokonali Voldemorta i mogli żyć w wolnym i szczęśliwym świecie. Każdy by na jej miejscu postąpił tak samo... Ale czy aby na pewno każdy?

-  HERMIONA!!!! - nagły krzyk ponownie wyrwał ją z rozmyśleń. Rozejrzała się dookoła, o co chodzi, ale Ginny z Harry'm już się z niej śmiali

-  O czym znów myślałaś? - śmiał się Wybraniec

-  A może raczej o kim? - zawtórowała mu Ruda – Mówimy do Ciebie od kilku minut, a Ty nic.

-  Przepraszam – odpowiedziała Hermiona – Znów myślałam o wojnie, o tym czego musimy doświadczać po niej – zarumieniła się dziewczyna.

-  Nadal drażnią Cię paparazzi? - dodał Potter, który przestał już na nich zwracać uwagę – Popiszą i przestaną. Zresztą na dwa tygodnie znów będziemy w Hogwarcie. Tam dadzą nam spokój -pocieszył się czarnowłosy

-  Obyś miał rację – poparła go Miona – A tak właściwie to gdzie jest Ron?

-  Eeeee.... No... On ten... Tego... - krztusił się Potter

-  Ma randkę – powiedziała za Wybrańca Ruda – Nie uwierzysz z kim? Hahaha Z Lavender....

-  To było do przewidzenia – uśmiechnęła się Gryfonka – To co zakupy? A potem lody?

-  Jasne :) - zawtórowali jej przyjaciele.

Całą trójką ruszyli na zakupy, najpierw zaopatrzyli się we wszystkie niezbędne rzeczy do eliksirów, następnie zaszli do Esów i Floresów by zakupić potrzebne podręczniki. Ginny i Harry chcieli jeszcze wejść do sklepu ze sprzętem do Quidditcha, więc Hermiona postanowiła dłużej zostać w księgarni i kupić dodatkowe książki do nauki. Umówili się za godzinę w lodziarni. 

Gryfonka przeglądała książki, gdy nagle poczuła na sobie czyjś wzrok... Odwróciła się sprawdzić, co się dzieje, ale nikogo nie zauważyła. Wzięła wybrane książki i ruszyła do kasy, nagle przed jej oczami stanął ktoś, kogo nie spodziewała się tutaj zobaczyć. 

Książki wypadły jej z rąk, a ona stanęła, jak spetryfikowana i wpatrywała się w osobę stojącą przed nią...

poniedziałek, 30 marca 2020

Prolog


Był śmierciożercą... Czy tego chciał, czy nie... Miał walczyć po stronie zła... Przezwyciężyć dobrą stronę... Miał zabijać czarodziejów, mugoli, szlamy... Wszystkich, którzy nie chcieli stanąć po stronie Voldemorta. Miał... Więc dlaczego nigdy nikogo nie zabił? Dlaczego wolał oberwać klątwą niż zabić kogokolwiek? Zastanawiał się nad swoim życiem i losem obserwując sędziów Wizengamotu. Nagle na sale wtargnęły dwie osoby, mówiąc, że chcą zeznawać... Sędziowie zdziwili się, że bohaterowie magicznego świata nagle stają w sądzie i chcą coś powiedzieć na temat chłopaka, lecz dopuścili ich do głosu. Najpierw zeznawał Wybraniec. Cóż jego się spodziewał, w końcu czuł, że ma dług wdzięczności wobec jego matki... Lecz jej? Co ona tu robiła? Burza kasztanowych loków przesłoniła mu wzrok... Nawet jej nie słuchał... Wiedział, że dzięki jej zeznaniom trafi do Azkabanu... Gnębił ją siedem lat, podczas tortur w jego domu nic nie zrobił, skazywał ją na śmierć w imię własnego życia...  -

- Jest Pan wolny Panie Malfoy – usłyszał głos sędziego.
- Słucham? - otrząsnął się chłopak – Jak to wolny?
-Zeznania obecnych tu świadków wystarczyły byśmy podjęli decyzję. Jest pan wolny. Przez dwa lata będzie pan objęty nadzorem kuratora oraz ma pan dokończyć szkołę – dodał sędzia.

Draco nie wierzył w to, co słyszał... Był wolny... A zawdzięczał to jej... Dziewczynie z kasztanowymi włosami... Zawdzięczał to Hermionie Granger...